sobota, 6 czerwca 2020

Na Łąkach Debelskich







Łąki Debelskie to miejsce w Kampinoskim Parku Narodowym wyjątkowo piękne i malownicze. Łąki te są z definicji podmokłym obszarem bagiennym i faktycznie bywały takie lata, gdy zimą pochłaniała je tafla grubego lodu, oczywisty znak obfitości wody w sezonie. W ostatnich czasach nie widziałam już jednak czegoś takiego. Tej wiosny wędrowaliśmy pośród przestrzeni w dużej mierze suchej, niemniej jednak płynący przez Łąki Debelskie Kanał Zaborowski zaopatrzony był w w wodę tak, jak zawsze. Mostek na tym kanale, choć coraz bardziej niszczejący i straszący kilkoma dziurami, w których mogłaby nawet utknąć noga jakiegoś niezaznajomionego z terenem wędrowca, jest naprawdę bardzo urokliwym miejscem, skąd rozciągają się widoki na wszystkie strony obszaru - szuwary, trzcinowiska, mokradła i las.




Piękny, dziki szlak turystyczny, który przecina Łąki Debelskie, biegnie najpierw przez suchy las sosnowy, następnie poprzez zarośnięte lasem bagienko, a potem wąską ścieżyną między samymi łąkami. W ten sposób można dojść na mostek na Kanale Zaborowskim, by przejść przez niego i dalej przez drewniane kładki ciągnące się wśród trzcin, a na końcu znów znaleźć się w sosnowym lesie na wydmach. Nie jest to jedyne miejsce w Kampinoskim Parku Narodowym, gdzie bagna i wydmy, dwa tak różne środowiska, pięknie łączą się ze sobą. Są w tym sosnowym lesie łany konwalii i łany dzikich borówek. 




Lubię odwiedzać Łąki Debelskie. To miejsce o przepięknych krajobrazach na otwartej przestrzeni, z obfitością roślin charakterystycznych dla tego środowiska i bogactwem bagiennych zwierząt. Obszar pod wieloma względami inny od typowego lasu sosnowego, klasycznego dla KPN. Można też spotkać tam nieco inne ptaki, niż te wszechobecne w lesistych obszarach Parku. Co by nie mówić, to moje małe zauroczenie, które jednak, z powodu pandemii, dopiero w tym roku odkryłam na nowo. Są na pewno jeszcze ładniejsze i ciekawsze miejsca w Kampinosie, nie umniejsza to jednak tym Łąkom.



W kwietniu ubiegłego roku nasłuchałam się na Łąkach Debelskich śpiewu brzęczki i świerszczaka, toteż podczas tegorocznego sezonu także planowałam obserwacje tych ptaków. Najwyraźniej się jednak spóźniłam, bo świerszczaka nie słyszałam zupełnie, a brzęczka odezwała się raz chyba, jednak krótko, mało zauważalnie. Na pociechę miałam kląskawkę, pokląskwy i kszyki, a konkretnie jednoczesne toki dwóch czy trzech ptaków. Ich drżące beczenie słyszane tak zupełnie bez kontekstu środowiskowego brzmi pewnie albo zabawnie, albo dziwnie, niemniej jednak, gdy człowiek zrozumie kontekst (którym jest wiosna, zapach łąk, wczesny poranek lub zachód słońca, rozległe mokradła tętniące życiem) tym się po prostu nie można nie zachwycić. Bo też kszyki są to prawdziwe głosy dzikiego bagna, razem z głosami czajek, rycyków i krwawodziobów cenne jak dziedzictwo. Gdybyśmy właśnie tak je traktowali, to mokradła miałyby może lepszy byt w naszym kraju. Kszyki latały gdzieś w oddali, nie był to więc tak spektakularny pokaz, jaki bym sobie wymarzyła, grunt jednak, że one - i samiec czajki - po prostu były tam tej wiosny. Bo na przykład na innych łąkach często przeze mnie odwiedzanych, tych w Dolinie Słudwi, w tym roku kszyków nie uświadczyłam, a czajki były tam obecne tylko pojedynczo (podczas gdy w latach poprzednich latały stadami). Jedna przyczyna - susza. 



Spotkaliśmy też raz na Łąkach pasącą się klacz z młodym oraz dwie kozy. Całkiem przyjemna odmiana od dzikich stworzeń. Dobrze, że są, bo łąki potrzebują zwierząt hodowlanych, które utrzymują to środowisko w niezmienionym stanie. A zwierzęta hodowlane potrzebują łąk, zamiast ciasnych obór bez dostępu do światła słonecznego. 





Dwie następne wyprawy były pod względem składu gatunkowego napotkanych zwierząt dość do siebie podobne. Na jednej z nich zgubiliśmy ścieżkę i bardzo zboczyliśmy z poprzednio zaplanowanej trasy, wyszło nam to jednak na dobre, bowiem dzięki temu trafiliśmy do wielu pięknych, a wcześniej nieznanych miejsc. Spotkaliśmy odzywającego się nieśmiało słowika szarego, kszyka zabawnie siedzącego na czubku drzewa, 


a także pliszkę siwą karmiącą młode w gnieździe w przydrożnym betonowym słupie. Co było jeszcze na obu wycieczkach? Nadal sama klasyka kampinoskich ptaków. Trzy gatunki świstunek, strzyżyki, rudziki, pleszki, skowronki, kończące już swoje śpiewy muchołówki żałobne, świergotki drzewne, 


kapturki, cierniówki, piegże, sikory, zięby, grubodzioby, pełzacze leśne, zaganiacze, latające w stadkach wilgi, które kilka razy można było zauważyć na granicy drzew i nieba. Nowego dzięcioła dużego zauważaliśmy wręcz co kilkanaście minut, trochę rzadziej natomiast obserwowaliśmy dzięcioły czarne, przelatujące pośród sosen że swoim charakterystycznym gardłowym terkotem, a potem zawodzące z wysoka jękliwymi głosami. Na krzewach wśród łąk urzędowały niezmiennie corocznie obecne gąsiorki. Kukułki ładnie pokazywały się na eksponowanych miejscach, kukając zaciekle i przepędzając się wzajemnie, gdy znajdowały się zbyt blisko siebie. 


W trzcinach ukrywały się trzciniaki oraz trzcinniczki, ich mniejsi i szybciej śpiewający krewni, nierzadko też z trzcinowisk wylatywała w górę, by odśpiewać swoją triumfalną pieśń, rokitniczka. A gdy w pewnym momencie zauważyłam grupkę rodzinną bogatek składającą się z rodziców i ich naprawdę ślicznych młodych (stadium podlota u wróblowych to czas, gdy ptak jest najbardziej uroczy), powoli zaczęłam rozumieć, że wiosna się już kończy. 



Ta wiosna nie była udana dla świata, więc może to i lepiej (choć bardzo mi żal, że nie wykorzystałam jej w pełni, przegapiając sezony na niektóre gatunki ptaków), pytanie tylko, czy coś lepszego przyniesie jesień tego smutnego 2020 roku, odbierającego z całą brutalnością normalność biednej Ziemi. Tęsknię za normalnością, choć ja akurat najmniej powinnam narzekać na cierpienie, gdyż w grupie ryzyka nie jestem, nie choruje nikt z mojej rodziny i - najogólniej rzecz biorąc - radzimy sobie. 

EDIT - 7.06.2020
Postanowiłam uzupełnić ten wpis jeszcze o wrażenia z dzisiejszej wyprawy pięknym szlakiem przez Debły do Wierszy. Obrazy przeplatają się w nim jak w kalejdoskopie - metr za tobą są bagna, metr przed tobą - wydmy. I naprawdę wyraźnie czuć zmieniający się mikroklimat, bagienny chłód, wilgoć i woń roślin przechodzące w zapach rozgrzanych wydm. 




Wyruszyliśmy późno rano, choć na tyle wcześnie, by być w Kampinosie przed większością ludzi. Zauważalne było już wyciszenie głosów niektórych gatunków ptaków - na szczęście świstunki leśne oraz świergotki drzewne śpiewały jeszcze bardzo dzielnie. Z mostu na Kanale Zaborowskim słuchałam trzciniaków, trzcinniczków, rokitniczek i potrzosów. Pojawiła się tam też brzęczka, odzywała się z bliska (jednak bardzo urywanym głosem) i być może nawet mignęła mi wśród trzcin. 




Wisienką na torcie była śpiewająca pokrzywnica, gatunek dawno przeze mnie niewidziany. Gdyby nie wystawiła mi się pięknie na czubku drzewa, nie poznałabym jej :). 


Dalej kilka muchołówek szarych i zięby, bezczelnie spacerujące niemal pod nogami. 


Koniec trasy, gdy wyszliśmy z lasu na wierszowskie polany, naznaczyły dwie śpiewające cierniówki. Minusem tego wyjścia była niesamowita wręcz aktywność muchówek i pierwszy tegoroczny kleszcz, na szczęście zauważony jeszcze przed ugryzieniem. Plusem - pokrzywnica i wykonanie zdjęć dzięciołowi czarnemu.



Piękne Łąki Debelskie dawały mi podczas wolnych od zajęć zdalnych dni osobisty kontakt z ptactwem, czyli coś, czego zawsze potrzebowałam i potrzebuję. Miło jest pogadać sobie z bliska z zaganiaczem, wilgą, świstunką leśną czy kszykiem, spotkać się szczególnie z tymi ptakami, które na krótki czas jedynie są w kraju, odchodzą wraz z końcem lata i zawsze pozostawiają po sobie duży niedosyt obserwacyjny. 


4 komentarze:

  1. Miło że wracasz, w nowej odsłonie!
    Przyjemnie się czyta, miło obejrzeć siedzące kszyki i urocze podloty :) Urzekły mnie też łosie (szczególnie łosiątko).
    Z drugiej strony jak widmo ciąży ta okropna susza i zatacza coraz większe kręgi, tak, że ciężko nie mieć jej z tyłu głowy. Całkowicie się zgadzam, że nasze bagienne ptaki powinniśmy traktować jako dziedzictwo, coś bardzo cennego.

    Planowałam może na wakacje wybrać się do Kampinoskiego PN, czy masz jakieś ciekawe miejsca do polecenia? Ptasie albo łosiowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :). Mi przynajmniej ten rok upłynął pod znakiem suszy, więc pewnie jeszcze nie raz będę na nią narzekać. Szkoda przyrody. Co do ciekawych miejsc, to napisz może do mnie na fb (zdaje się, że wiesz, jak mnie znaleźć :) ) - tak chyba będzie łatwiej pogadać.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy wpis, (czekam z niecierpliwością na kolejny). Twoje zdjęcia są przepiękne!

    OdpowiedzUsuń